środa, 24 sierpnia 2011

Rozdział II

Gdy rodzice przestali zadawać setki pytań, wstała. Spojrzała w lustro i znowu zaczęła płakać. Płakać, tak jak małe bezbronne dziecko. To wszystko było dla niej zbyt trudne. Ona była taką drobniutką, chudziutką blondyneczką, która jednak bardzo dużo wiedziała, lecz często paraliżował ją strach. Strach smaku życia. Zresztą, każdy boi się życia, nie tylko ona prawda? Ale to był dziwny przypadek, bardzo dziwny. Jak normalny człowiek może zrozumieć coś co właśnie jej się przytrafiło? Te sny, ten facet, to spotkanie, ta ręka... Eh, nie normalne.
Z zamyśleń wyrwała ją mama.
- Córcia, chyba za często nie gadamy, a powinnyśmy. Przepraszam Cię. Za to wszystko. Za to, że zajmuję się tylko tą karierą, że wydaje Ci się, że najważniejsza jest dla mnie reżyseria tego filmu, pieniądze... ale tak nie jest. To Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Jesteś wszystkim co tak na prawdę mam.
- A tata...
- No i właśnie w tym tkwi problem. - przerwała jej mama.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
- Dobrze rozumiesz. Wiem, wyprowadzka to ciężka sprawa, ale tak będzie lepiej. Dla wszystkich. Tata i tak ma nas głęboko gdzieś. Chcę się z Tobą zaprzyjaźnić, rozumiesz? Żeby było nam łatwiej odnaleźć się w nowym miejscu, i...
- Zaprzyjaźnić? Chyba masz nieźle namieszane w głowie! Ja nie mam przyjaciół i nie chcę mieć, nie mam nikogo, nikt mi nie jest potrzebny do szczęścia, nie chcę się wyprowadzać, znowu nowe otoczenie i znowu... NIENAWIDZĘ ŻYCIA! - krzyczała ze łzami w oczach Carmen.
Z krzykiem pobiegła na górę i udawała, że śpi, żeby znowu mama jej nie nawiedziła. Nie chciała tego. Nie chciała już niczego od życia. Nie widziała w nim sensu. Nie wiedziała po co ma żyć, dla kogo. Zero przyjaciół, tylko same fałszywe mordy w szkole. Nawet żadnego chłopaka... Zresztą jeszcze nie pozbierała się po stracie byłego. Zginął w wypadku samochodowym. Jej pierwsza miłość i tak jak sobie obiecała, ostatnia. Ale chyba jednak coś się zmieniło... Ta postać ze snu, ten człowiek... On ją fascynował. Ale jak można zakochać się w... właśnie, czym? W duchu, w jakimś znikającym facecie? Co to było nie miała pojęcia. Ale musiała się dowiedzieć. Mimo strachu, mimo łez, musiała. To pierwsze i ostatnie ostatnie co mogła już zrobić.


1 komentarz: